środa, 4 marca 2015

Rozdział 6 cz. 1

~Facundo~
Oni to naprawdę umią zepsuć grę, co chwilę coś. Czy tylko ja jestem chętny na zabawe? Widocznie tak.
- Gramy? - zapytała moja kśiężnizka.
- Nie, no weźcie, już dosyć na dzisiaj - powiedział Nico.
- Nico ma rację
- Ta, jestem zmęczony - powiedziałem że jestem zmęczony i rozciągnełem się, obejmując przy tym Albe.
Wszyscy powoli zaczeli się zbierać i żegnać. Założyłem kurtke, wyjąłem kluczyki od samochodu z lewej kieszeni i czekałem aż Alba skończy plotkować z przyjaciółkami.
- Stary, impreza była extra - podeszłem do Jorga.
-Tsaaa, hah, była taka "niespodziewana"
- Hahahaha, sorry że tak wparowaliśmy do ciebie do domu - zaśmialiśmy się.
- Nie no, spoko
- Dobra koleś muszę już lecieć, narka - pożegnałem się, i skierowałem odrazu do auta. Poczekałem jeszcze chwilę żeby śilnik odpalił i ruszyłem w pustą alejke, podrodze zajechaliśmy do McDonalda bo uznałem że to uciezka od gotowania...

~Jorge~
Mam nadzieje że ja i Tini się jeszcze zobaczymy, szczerze, spodobała mi się i liczę na coś więcej... Co ty Jorge?!?! Ogarnij się ! Przecież taka wspaniała dziewczyna jak Tini pewnie już ma chłopaka i pewnie jeszcze jest zaręczona... no ale w sumie Mechiś też jest cudowna i nie ma chłopaka, ale to wyłącznie dlatego że jej się żaden nie podoba... (tsaa, "żaden" hahahahaha :D) Dobra, wziąłem się w garść i postanowiłem pójść pożegnać się z Tinią.
- Miło było cię poznać - podeszłem do niej i się uśmiechnąłem.
- Dziękuję za miły czas, ciebie również było miło poznać, może... spotkamy się jeszcze kiedyś...
- Napewno
- To dobranoc - pocałowała mnie w policzek i odeszła. Przez kilka minut stałem ogłupiało i trzymałem rękę w miejscu w którym dziewzyna ułożyła pocałunek ale wybudziłem się z transu kiedy Mechi zaczeła mną potrząsać i powiedziała że już sama wszystko posprzątała.
- Jorge? Co z tobą?
- No bo... ja... chyba...
- Zakochałeś się ! - powiedziała łagodnie.
- Chyba masz racje Mer, ona tak strasznie mi się podoba.
- Znam ją bardzo dobrze, i z tego co dzisiaj widziałam, widać że ty też nie jesteś jej obojętny.
- Jesteś cudowna - uśmiechneliśmy się.
- Jestem poprostu sobą - zaśmiałem się.
- Mechi...
-Tak?
- Mogę cię o coś zapytać?
- Pewnie, mów !
- Dlaczego ukrywałaś Tini?...
- Jorge... to... to... to nie jest takie proste -zaczeła - no bo... ja... ja się bałam.
- Ale czego?
- Posłuchaj, moglibyśmy porozmawiać o tym jutro? Tak na spokojnie?
- Dobrze.
- Dziękuję.
Nagle poczułem że robi mi się niedobrze, i zrozumiałem że wcześniej razem z chłopakami najedliśmy się 11 kartonów 20 kawałkowej pizzy, i wtedy usłyszeliśmy głośny jęk dobiegający z salonu, szybko tam pobiegliśmy żeby zobaczyć co się dzieje. Tam zobaczyliśmy rozwalonego na kanapie Rugg'a trzymającego rękę na brzuchu.
- Ruggiś! Co ci jest?!?!?! - wykrzyknęła zdenerwowana Mechi.
- Brzuuuuuchhh boooooooliii
- Mnie chyba też - jęknąłem.
- Jorgusiek ty też? Matko...
- Co znowu jedliśćie? - zapytała.
- Pizze - powiedzieliśmy oboje.
- Ughhh... dobra muszę się zająć moimi dwaj maluchami - westchneła.
Och ta nasza Mechi, wszystko by dla nas zrobiła...

~Mercedes~
No co za ludzie! Żeby tak nażreć się pizzą! No ale wkońcu oni tacy są. Nagle zadzwonił mój telefon.

(Rozmowa - M : Mechi MR : Mama Rugg'a)
M: Hallo?
MR: Cześć Mechiś, jest może gdzieś tam Rugg? Bo chciałabym z nim porozmawiać o tym "incydencie" który zaszedł u niego w domu.
M: Cześć, yyy... no... Rugg jest ale... nie może rozmawiać.
MR: Dlaczego?
M: Dlatego że go brzuszek boli.
MR: Co znowu zjadł?
M: On i Jorge najedli się pizzy i teraz ja mam się nimi zajmować.
MR: Heh, biedna Mechi, dziękuję że się nimi opjekujesz. Przekazałabyś proszę Ruggowi że może przyjść u nas mieszkać jutro?
M: Nie ma takiej potrzeby, uzgodniliśmy że on będzie mieszkał u mnie :)
MR: Mechiś, jesteś cudowna! Kochana, co bym bez ciebie zrobiła? Dziękuję za wszystko :) ja już muszę lecieć papa :* pozdrów wszystkich.
M: Dobrze, dziękuję, dobranoc :)
-------------------------------------------------
- Kto to?
- Mama Rugg'a.
- Co chciała? - zapytał Rugg
- A nic pogadać z tobą.
- Aha.
- Dobra idźcie się umyć a ja uszykuje łóżka - powiedziałam podnosząc koce.
- Dobrze - posłusznie poszli nagóre. Czasami zastanawiam się z kim ja się zadaje?...

--------------------------------------------------------------------------------------------------
Jest o to i rozdział !
Przepraszam że tak długo :/
Następny rozdział w piątek :)
Mechiś rozdzialik dla ciebie :))

Buziaki, Mercy :*

2 komentarze:

  1. Jeeej! Rozdziałek dla Mechiś!
    Czy ja przypadkiem nie mam jakiegos rozdwojenia jazni, czy cos? Na bloggerze baaaaardzo czesto pisze o sobie w 3 osobie. Dziwne XD
    Och nawet nie wiesz jak mi sie gęba cieszyla gdy w rozdziale pisalas Mechiś a nie Mechi. Hahhah
    <3
    O Jezusie Chrystusie Zbawicielu Świata! Widzisz i nie grzmisz. Ile pizzy! Hahhahaha brzusie ich bolą, Mechi jak matka :-)
    Jakie to bylo slodkie jak ona mowila do Rugga zdrobniale <3
    I te pytania co znowu jedliscie?. Hahhhahhahh i Mechi i mama Rugga od razu tak gadaly XD
    Czekam na rozdzial
    Kocham
    Besos, Twoja Mechiś <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj kochana, przecież rozdziały zawsze z pisane z myślą o tobą, z tąd na nią mówią Mechiś <3 :) No wiesz, bo jak by nie zamówili tej pizzy to Facu by zwariował :D haha jak ja to lubie mówić, nazywa się to "żarcie by poderwać laske". Taa, Mechi po prostu ich kocha całym swoim sercem więc się zachowuje jak matka :) :*
    Dziękuję że ci się podoba jak Mechi mówi do Rugg'a, uznałam że jak Mer to jego najlepsza BFFF to nie będzie do niego mówiła cały czas "Ruggero" <3 ♥ :* Powiem ci że, dla mamy Ruggusia Mechi jest jak własna córka więc to taka typowa dla nich konwersacja przez telefon<333 Więcej o tym w next'cie :) Kooooocham :* ♥

    (P.s Mój brat uważa że "pizza" powinno się pisać "picca" :D)
    (P.p.s Dziękuję za miłe słowa :))

    Buziaki, Mercy :*

    OdpowiedzUsuń